poniedziałek, 30 grudnia 2013

Las jesienny

Zima spóźnia się w tym roku niesamowicie, więc wracam do tematyki jesiennej. Ale zacznę od początku. Kilka tygodni temu Ania Sławińska zorganizowała kameralny kurs barwienia tkanin, w którym miałam zaszczyt uczestniczyć.Wyprodukowałam 10 kawałków materiału w kolorowe maziaje i .....wrzuciłam je do szuflady. Nie miałam zupełnie pomysłu co z nimi zrobić, bo nie były w "moich" kolorach . Jednak co jakiś czas wyjmowałam je z szafy, układałam na podłodze i czekałam na wenę. W końcu przyszła i objawiła się jako jesienny las z lotu ptaka.



Jako wypełniacza użyłam bai. Najpierw na maszynie ściegiem zygzakowatym zrobiłam pnie drzew , potem każdemu dodałam koronę z liści, którą przyszyłam ręcznie. Te drzewa to dęby. One tracą liście jako ostatnie, Następnie maszynowo "dohaftowałam" pnie nagich drzew. Na końcu wypikowałam ścieżki.


Jak widać powstała praca w zupełnie innym stylu niż dotychczas. Zniosło mnie w stronę bardziej malarską.Pozazdrościłam Ani jej ostatnich osiągnięć.

wtorek, 17 grudnia 2013

niedziela, 15 grudnia 2013

Kobiety palą



Swego czasu, zrobiłam makatkę, która zawisła w małej galeryjce na Ursynowie i miała skłonić klientki do zamówień. Robiłam ją szybko i nie do końca przemyślałam efekt marketingowy.
Same zobaczcie:


Te palące kobiety wyszły dosyć przerażająco.Oczywiście nie sprzedały się, a i zamówień nie było. Wobec tego zaległy w czeluściach szafy, ale niespodziewanie ofiarowano im drugie życie. Moje koleżanki kostiumografki z serialu, przy którym pracuję spytały, czy nie mam jakiejś pracy,która
mogłaby zawisnąć u nich w garderobie? Wyciągnęłam więc " Kobiety palą " i bez większej nadziei , że zostaną przyjęte, pokazałam je koleżankom. Do dziś pozostaję w zadziwieniu, że się spodobały i wiszą w garderobie. Chyba, że potraktować je jako propagandę antynikotynową?Teraz nawet zostały udekorowane świątecznie jak jakiś Manneken Pis, nie przymierzając.....

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Aplikacja odwrócona

Kilka lat temu , wędrując po internecie w poszukiwaniu szmatowych bratnich dusz , trafiłam na wyroby kobiet z panamskiego plemienia indian Kuna. Natychmiast zakupiłam sobie jedną molę , bo tak się właśnie nazywają ich wyroby, robione techniką aplikacji odwróconej. Oto przykładowa praca:

Długo analizowałam jak jest zrobiona, ale nie dociekłam. Mimo, to wyprodukowałam całą serię prac z użyciem aplikacji odwróconej. Poniżej jedna z nich , niestety dużo mniej finezyjna:


Składa się z 4 warstw materiału. Na wierzchu ciemnio-szary, potem brąz, następnie jasno-szary i na końcu zielony.W szarym wycięłam kształty ryb i wody. Przyszyłam podwijając brzegi do brązowego  materiału , w brązowym wycięłam wzorki na rybich bokach i wodzie, po czym  również podszyłam.Na końcu wycięłam wzorki w jasno-szarym i oczywiście też podszyłam. Bąbelki naszyłam na końcu metodą aplikacji. Oczywiście wszystko ręcznie.
Oryginalne mole są nieduże - mają jakieś 40X40. Moja praca jest dużo większa. Ma 130X60.Ponieważ składa się z 4 warstw, jest dość ciężka i dobrze się układa zawieszona na ścianie.









piątek, 15 listopada 2013

Nowe monidło

Dostałam zamówienie na monidło dla pary obchodzącej dziesięciolecie małżeństwa. Zamawiająca nie wymagała ode mnie uchwycenia podobieństwa. Osoby , dla których robię makatkę są mi znane-  On z widzenia, z Nią pracowałam. Jednym słowem wiem jak wyglądają. Ochoczo , bez spinki , zabrałam się do pracy. Na tło wybrałam tym razem materiał wzorzysty, z którego wykroiłam owalny kształt. Dobrałam materiały na twarze i zaprojektowałam stroje.Następnie zaczęłam to wszystko przyszywać metodą aplikacji. Mimo, że się nie starałam, On wyszedł mi zadziwiająco podobny, Ona w niczym nie przypominała pierwowzoru. Biłam się kilka chwil z myślami : - Skoro nie było wymogu podobieństwa, to może tak to zostawić ?- Nie byłabym sobą, gdybym zostawiła taką niedoróbkę.
Jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądają pierwowzory , otwórzcie te linki:

http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/11913

 http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/1152371

Może podobieństwo jest dalekie, ale wyraz ogólny chyba udało mi się uchwycić ?

fot.Radosław Orzeł

niedziela, 27 października 2013

Zima

Za oknem słońce i bardzo ciepło , jak na tę porę roku, a w mojej wyobraźni zagościła zima. Czy za nią tęsknię? Chyba nie. Tak czy siak , nadejdzie.

Eksperymentuję z wypełnieniami.Tu użyłam poliestru i nie jestem zadowolona. 
Makatka wyszła za lekka i nie układa się zbyt dobrze. Wrócę do bawełny                                                                          

sobota, 26 października 2013

Koty

Na samym początku mojej twórczości najłatwiej mi było znaleźć temat pracy, gdy dedykowałam ją komuś bliskiemu. Tym sposobem powstało kilka makatek, a między nimi ta dzisiejsza, czyli Margolcia z kotami. Wtedy nie wpadłam jeszcze na pomysł, że mogę spróbować uchwycić podobieństwo. Starałam się raczej zobrazować skojarzenia jakie miałam z osobą , dla której robiłam makatkę. Siostra moja stryjeczna, zwana Margolcią  , od momentu, gdy się usamodzielniła, otaczała się zawsze chmarą  psów i kotów. Zazwyczaj znajd.


środa, 9 października 2013

Ulotni

Obiecałam, że pokażę moje prace, które powstały po Berlinie. Dzisiaj jedna z nich.
Nosi tytuł : " Ulotni ". Jak widać jest zrobiona techniką quiltu , która to technika całkowicie mnie pochłonęła , gdy zobaczyłam na berlińskiej wystawie mistrzynie tej dziedziny.
Dostałam niedawno w prezencie kilka kawałków materiału z Danii od pewnej dobrej duszy, która słyszała o mojej pasji. Początkowo nie wzbudziły mojego entuzjazmu, ale po kilkakrotnym wyjęciu i włożeniu ich do szuflady,  jeden zaczął do mnie przemawiać. Zrobiłam z niego tło.




Jako ociepliny użyłam materiału dziś zapomnianego, czyli bai. Baja świetnie się sprawdzi , gdy chcecie uzyskać sztywność wyrobu.

sobota, 5 października 2013

Wernisaż Marzeny Krzewickiej


Dzisiaj miałam wielka przyjemność być na wernisażu Marzeny Krzewickiej, jednej z moich berlińskich koleżanek. Rzecz miała miejsce w Centrum Sztuki w Błoniu pod Warszawą. Spotkałam tam  Anię Sławińską również "berliniankę". W twórczości Marzeny uwielbiam to ,
jak operuje kolorem, zaś Anię cenię za jej malarskie i niekonwencjonalne podejście do tkaniny. Jak widać kamyczek wrzucony przez Dankę Kruszewską w Berlinie w nasz patchworkowy świat, cały czas tworzy kręgi . Jeszcze raz dzięki jej za to!
Poniżej kilka zdjęć z dzisiejszego wydarzenia. Na dwóch pierwszych Marzena w otoczeniu gości.

 

 


Poza tkaninami Marzena pokazała dzisiaj także naszyjniki dla kobiet. Zwróćcie uwagę jak pięknie  się prezentują na szyi jednej z pań ( na zdjęciu po lewej - Ania Sławińska )                                     

  


piątek, 4 października 2013

Berlin

To było tak. Dwadzieścia lat temu Bożena Wojtaszek zobaczyła moją wystawę na Wilczej w Galerii Baumana i szepnęła Dance Kruszewskiej, kuratorce wystawy polskiego patchworku w ramach Textil- Art- Berlin, że jest taka wariatka szmatkowa , co sobie cichutko w kąciku dłubie makatki, i Danka dopadła mnie na Facebooku, i tak znalazłam się wśród 10 uczestniczek pierwszej w historii wystawy polskiego patchworku poza granicami naszego kochanego kraju . "Polski patchwork - tradycyjny, współczesny, nowoczesny" tak brzmiał pełen tytuł wystawy. Rzecz się działa 8 i 9 czerwca 2013. Wszystkie, czyli : Joanna Błaszczyńska, Grażyna Hurny, Marzena Krzewicka, Marzenna Lew, Anna Sławińska, Jolanta Sobolewska,  Renatą Supska, Bożena Wojtaszek , Beata Wyżycka i ja , pokazałyśmy po 3 prace.
To był weekend pełen wrażeń. Zaskoczyły mnie  tłumy zwiedzających -  głównie kobiet.





 Było kolorowo i gwarno jak w jakimś kobiecym ulu. Same szmatkowe entuzjastki zarówno wśród autorek, jak i wśród zwiedzających. Czuło się tę pasję w powietrzu. Miałam okazję do obejrzenia prac m.in. z Niemiec, Francji, Holandii, Węgier, Japonii . Niesamowita różnorodność i kreatywność. Bardzo inspirujące przeżycie, ale zaburzyło mnie na kilka tygodni. Pomysły sprzed Berlina przestały mi się podobać i je zarzuciłam, a nowe nie chciały się skrystalizować, choć krążyły po głowie. W końcu przełamałam impas, ale o tym w następnym poście.
Życie po Berlinie już nie jest takie samo, choćby dlatego, że poznałam Dankę Kruszewską , niewiarygodną entuzjastkę i znawczynię patchworku , a także niesamowicie zdolne autorki.
Nasza wystawa cieszyła się dużym zainteresowaniem i wysłuchałyśmy wielu komplementów.
Poniżej zdjęcie z Danka na tle moich prac.


Pokazałam  makatki - " W kinie" ( została sprzedana ), "Noc" i "Dwa Koguty"


Jeśli chcecie zobaczyć pełną dokumentację wystawy i relacje moich koleżanek, zajrzyjcie do ich blogów:
http://patchworkowo-kiboko.blogspot.com/2013/06/jak-byo-na-wystawie-w-berlinie.html
http://annaslawinska.blogspot.com/search?updated-max=2013-07-24T13:00:00%2B02:00&max-results=7
http://jolcinepasje.blogspot.com/2013/06/berlin-zdobyty.html

sobota, 28 września 2013

Para prezydencka

W rok po wyborze Bronisława Komorowskiego na prezydenta , zwróciła się do mnie koleżanka z prośbą, żebym zrobiła portret pary prezydenckiej. Państwo Komorowscy są jej prywatnymi znajomymi i chciała im dać prezent, który mogliby powiesić w swojej letniej posiadłości w Budzie Ruskiej. Obiecała moment wręczania portretu uwiecznić na zdjęciu. Niestety do tej pory to nie nastąpiło, z powodów nie do końca przeze mnie zrozumiałych.
Najpierw uwieczniłam prezydentową i gdy okazało się, że choć wyszła mi chudsza niż w rzeczywistości , jest do siebie podobna, zaczęłam się bać , że nie uda mi się uchwycić podobieństwa w wypadku prezydenta i cała makatka będzie do wyrzucenia. I rzeczywiście trochę się z nim męczyłam. Gdy zrobiłam pierwszą wersję, nie był zbytnio do siebie podobny. Początkowo nie mogłam dojść, gdzie tkwi błąd. Dopiero po przejrzeniu większej ilości zdjęć i karykatur , zauważyłam rzecz bardzo istotną. Prezydent ma oczy nieco opuszczone ku dołowi. Wyprułam więc te już zrobione i zastąpiłam je nowymi o prawidłowym ułożeniu. I oto ON.


niedziela, 22 września 2013

Jeszcze o portretach

Wiecie już, że lubię portretować ludzi , tych prawdziwych i tych wyimaginowanych. Dziś przedstawiam dwa portrety z wyobraźni . Są to prace z wczesnych lat 90-tych.Widać , że to pierwsze próby, choć mam do nich sentyment. Pamiętam jaką satysfakcję miałam  z tego, że udaje mi się wykreować takie różne typy ludzkie.

wtorek, 10 września 2013

Jeszcze o wystawach

W 2009 roku na Chełmskiej w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych Małgorzata Adamska zorganizowała wystawę- kiermasz pt: Sztuka dostępna.


Wystawiłam tam 3 prace.


Na tym zdjęciu widać 2 Matki Boskie


A na tym poniżej, w lewym , dolnym rogu, w drugim planie, kawałek "Aniołów szkolnych "


We wrześniu 2012 pokazałam kilka prac w Ćwiczeniówce , działającej przez kilka miesięcy w Bibliotece Krasińskich na Okólniku . Miasto oddało, to opuszczone od wielu lat miejsce, Stowarzyszeniu Mieszkańców Ulicy Smolnej i Kwartałowi Muzycznemu. Odbywały się tam
codzienne koncerty i wystawy . Mój wernisaż odbył się przy okazji koncertu młodej skrzypaczki Mercedes Borguńskiej . Zdjęcia wyszły bardzo słabo, bo w budynku nie było prądu, a już zapadał zmierzch

                                                                                                                                 


piątek, 6 września 2013

Marylin


Jak już pisałam , moje życie związane jest z kinematografią . Postanowiłam więc zrobić makatkę poświęconą tej dziedzinie. Najbardziej oczywistą postacią kojarzącą się z filmem jest Marylin Monroe. Oto ona:



 Usta i sukienkę zrobiłam z połyskliwych tkanin, a ramę z czerwonego futra. To futro ma podkreślać silny aspekt seksualny, dominujący w jej życiu.         
                                                                          

A tak wygląda całość:


                                       




wtorek, 3 września 2013

Po kumotersku



Jedna z moich prac wzięła udział w wystawie polskiego patchworku w Midway Village Muzeum w Rockford w Illinois .

   
Stało się to za sprawą kumoterstwa. Otóż w 2007 roku odnalazł się w Ameryce cioteczny brat mojej mamy George, o którego istnieniu nie miałam pojęcia. Nawiązaliśmy serdeczną znajomość.              Odwiedził nas w Polsce i od tego momentu jesteśmy w stałym kontakcie. Jako jeden z prezentów      bożonarodzeniowych wysłałam mu małą pracę wykonaną techniką aplikacji odwróconej pt: "Spokój oceanu ". Gdy dowiedział się , że w muzeum, w którym udziela się jako wolontariuszka jego żona    
organizowana jest wystawa patchworku polskich autorek, pokazał moje rybki kuratorce i                     przekonał ją , że warto tę pracę wystawić. Było to w roku 2011 .                                                                           

                                                                    

środa, 28 sierpnia 2013

Crazy


Dzisiaj odzyskałam pierwszy crazy patchwork, który zrobiłam  w 1992 roku. Dzieci były małe i wieczorami , kiedy były już w łóżkach , mogłam oddawać się nowo odkrywanej pasji. Mąż kupił mi Małą Encyklopedię Robót Ręcznych, gdzie pierwszy raz zobaczyłam zdjęcie XIX-wiecznego crazy patchworku i zapragnęłam wykonać podobny. Ponieważ nie miałam pojęcia o technice szycia takich rzeczy , zdana byłam na własną pomysłowość. Nieregularne łatki naszywałam metoda aplikacji, jedną obok drugiej, na grubą flanelę . Gotową wierzchnią warstwę podszyłam czarnym materiałem, a całość wykończyłam ozdobną czerwono-zieloną koronką. Zajęło mi to całą zimę. Ta  pracochłonna metoda okazała się bardzo trwała, bo patchwork cieszy oko już 20 lat i nie wymaga reperacji, choć był prany wielokrotnie.

  
Uszyłam go z resztek tkanin jakie miałam w domu. Skrawki, których użyłam były bawełniane,jedwabne, wełniane i z różnych tworzyw sztucznych.
 No cóż , tak krawiec kraje, jak mu materii staje. 

wtorek, 27 sierpnia 2013

Ludzie są różni


Z zawodu jestem reżyserem castingu . Od ponad 10 lat współtworzę serial Na Wspólnej.W moim biurze, które miałam przy ulicy Chełmskiej wieszałam na ścianie zdjęcia ludzi, który marzyli o zagraniu w serialu . Byli to  w większości amatorzy, a zdjęcia całkowicie prywatne robione w najdziwniejszych pozach i miejscach. Do dziś zachodzę w głowę co sobie  myśleli  ci wszyscy ludzie przysyłając mi te dziwne zdjęcia. Pewno nie mieli innych pod ręką. Wyszła z tego galeria odrzuconych, która wzbudzała duże zainteresowanie i wesołość u moich gości.  Gdy przenieśliśmy się z produkcją serialu do nowego budynku, postanowiłam zmienić wystrój i  powiesiłam  nad biurkiem moje dzieło, będące nawiązaniem do tej ściany ze zdjęciami. Ta makata nosi tytuł " Ludzie są różni "











poniedziałek, 26 sierpnia 2013

W kinie


Gdy robię makatkę, najbardziej mi zależy na zawarciu w niej emocji. Moją ulubioną pod tym względem pracą jest " W kinie ". Wzbudzała duże zainteresowanie wśród widzów, którzy wpatrywali się w nią uważnie, komentując wygląd i minę każdej z postaci. Niektórzy doszukiwali się w nich podobieństwa do popularnych osób lub kogoś znajomego.


Ja najbardziej lubię parę z owcą.


czwartek, 22 sierpnia 2013

Chłop polski

Co i rusz docierają do nas informacje, że jakiś polski chłop źle traktuje swoje zwierzęta. Wiemy, że hoduje te stworzenia, żeby je zabić, ale jako idealiści chcielibyśmy, żeby je co najmniej szanował, a nawet darzył miłością.






Mój " Chłop polski ", choć oczy ma przekrwione od nadużywania trunków z procentami, jest uwielbiany przez swoje zwierzęta. Zapewne dlatego, że kocha je i szanuje. Czego i Państwu życzę







wtorek, 20 sierpnia 2013

Pod gruszą


Mieszczuchy, ale nie tylko,  uwielbiają biesiadować na łonie natury. Bo czyż nie jest przyjemnie w upalny dzień spędzać czas w miłym towarzystwie w cieniu jakiegoś drzewa lub zwieszającej się  z pergoli ,  bujnej winorośli ?


Niko Pirosmani , gruziński malarz prymitywista , takie właśnie chwile uwieczniał często na swoich obrazach.


Ja także  podążyłam tym tropem i tak powstała makatka pt: " Trzy lesbijki i pies " . Ściana , na której wisi znajduje się w Kopenhadze.





niedziela, 18 sierpnia 2013

Jeszce trochę wspomnień

Pisałam już o mojej pierwszej wystawie, a dzisiejszy post poświęcę kolejnym.
U  Braci Jabłkowskich na Brackiej, zanim wprowadził się tam Traffic,był dom handlowy Arka. Jeden z boutików prowadziła Małgosia Machalica, która w pewnym momencie postanowiła otworzyć tam małą galerię o nazwie Dziesiątka. Planowała promować młodych i nieznanych artystów. Zorganizowała zaledwie  kilka wystaw i musiała zwinąć interes, bo nadszedł czas Trafficu.
Wystawa moich prac miała tam miejsce w październiku 2001, a zatytułowana była po prostu
 " Makatki ".
 Tego samego roku, w maju zostałam zaproszona do udziału w wystawie zbiorowej w ramach Festiwalu Kobiet w Centralnym Domu Qultury na Burakowskiej. Pokazałam tam jedna pracę - "Anioły na emeryturze".





Rok wcześniej  kilka makatek zostało zaprezentowanych w Jonkowie na imprezie z cyklu Ręką Dzieło.
Żeby Was nie zanudzać, na dzisiaj kończę. Za jakiś czas o moich makatkach w obcych krajach.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Skąd to się bierze?

Nie wiem jak wy, ale ja mam tak, że jak wchodzę do sklepu z materiałami, to od razu ogarnia mnie podniecenie. Uwielbiam różnorodność kolorów, faktur, struktur. Muszę dotknąć, rozwinąć belę, sprawdzić jak się materiał układa. W domu mam takie ścinki, które służą mi tylko do tego, żeby je od czasu do czasu wyjąć z szafy i sobie na nie popatrzeć. Próbuję ich użyć do kolejnych prac, ale niezmiennie lądują z powrotem na półce. Też tak macie?
 Skąd się to bierze? Może dziedziczymy to po naszych matkach, a one po swoich ? Może to jakiś atawizm?
Moja mama szyła i robiła na drutach. Pozostawało po tym masę ścinków i resztek włóczek. Dostawałam je do zabawy. Najpierw używałam ich do tworzenia sklepu bławatnego. W drewnianym pudełku po olejnych farbach dziadka, układałam małe bele zrobione z resztek. Klientkami były lalki. Potem , gdy nauczyłam się szyć ręcznie, a było to w pierwszych klasach podstawówki, szyłam ubrania dla ukochanej lalki.
Pamiętam takie wakacje w Kazimierzu nad Wisłą, kiedy z moją koleżanką Dorotą byłyśmy prawie codziennie klientkami tamtejszego sklepu z materiałami. Kupowałyśmy po 20, 30 cm różnych perkalików i szyłyśmy kolejne kreacje dla naszych lalek. Sprzedawczyni chyba  dobrze rozumiała naszą pasję, bo nigdy nie okazała zniecierpliwienia.  Najwyraźniej była odpowiednim człowiekiem  na odpowiednim miejscu. Wtedy pierwszy raz udało mi się zrobić lamówkę przy kieszonkach płaszcza mojej lalki. Zapamiętałam to chyba dlatego, że praca wymagała niebywałej precyzji i mogłam być dumna, kiedy mi wyszła.
Wczoraj kupiłam kawałeczek materiału w sklepie Ładne tkaniny, tylko dlatego, że mi się spodobał. Nie mam jeszcze w stosunku do niego żadnych planów.



środa, 14 sierpnia 2013

No i stało się

 Moja twórczość szła dotychczas raczej z dala od dwóch głównych nurtów sztuki tekstylnej, czyli patchworku i quiltu. No, ale stało się ! Rzuciłam się na głęboką wodę i zrobiłam pierwszą pikowaną pracę, ręczno-maszynową.  Nie mam maszyny przystosowanej do pikowania. Wszystkie ściegi równoległe udało mi się uszyć  na moim poczciwym łuczniku, ale te falujące musiałam zrobić ręcznie. Potrzebowałam na to wszystko 4 dni. No, może nie całych.



 Na przyszycie domków, drzew,  słońca i gwiazd oraz lamówki poświęciłam 15 wieczorów
 Tak powstała mandala. 




sobota, 10 sierpnia 2013

Wernisaż Ani Sławińskiej

Dzisiaj wrzucę parę słów o koleżance "po igle" Ani Sławińskiej. Wczoraj byłam w Cafe Karma na wernisażu prac Ani i Tomka Maleńczyka, którzy są twórcami bardzo ciekawej metody pracy. Razem malują i szyją obrazy. Choć brzmi to dziwnie,  tak właśnie jest. Wczoraj  zdradzali tajniki tej nowatorskiej metody i pokazali jej piękne efekty. Smoki i żywioły: ognia, ziemi, powietrza. Piękne i  oryginalne.

Każde z nich pokazało też po kilka prac robionych indywidualnie. Tomek obrazy, Ania tkaniny.  
 Na mnie największe wrażenie zrobiła tkanina Ani, przedstawiająca park. Ma w sobie niesamowite światło .                                                                                                                                              

                                                                                                                                              
               Jeśli będziecie w Warszawie w okolicach placu Zbawiciela, wpadnijcie koniecznie do Cafe Karma