Po 10 latach "robienia w tkaninach", w 1998 roku dzięki pomocy mojej stryjecznej siostry Małgorzaty, doczekałam się pierwszej wystawy. W Warszawie na ul.Wilczej w Galerii Baumana. Wszystko zostało przygotowane profesjonalnie. Zaproszenia wydrukowane w prawdziwej drukarni, wino zasponsorowane.
Pokazałam wszystko co powstało do tego momentu. Były tam patchworki, makatki, kopie obrazków moich dzieci przeniesione na tkaninę za pomocą wyszywania.
Emocje były wielkie , co widać po potarganej autorce.
Goście dopisali. Nie było gdzie szpilki włożyć. Na wystawie pojawiła się pewna Amerykanka, którą znęcił tytuł wystawy " Robótki ręczne". Jak twierdziła nigdy przedtem nie widziała przedmiotów zrobionych ręcznie. Dziwni ci Amerykanie.
Nawet Gazeta Wyborcza zamieściła notkę. Dawne dzieje.
No i kto by pomyślał, że przyjedzie facetka z Łodzi, zobaczy nędzne resztki z tej wystawy i... nie zazna spokoju :)
OdpowiedzUsuńCały czas zachodzę w głowę, dlaczego po Twoim ( wówczas ) telefonie nie udało się nam spotkać ? Nie wiesz czasem?
OdpowiedzUsuńBo to było przedwczesne widać :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, pewnie życie nas zakręciło. Małe dzieci, te sprawy, a czasy jeszcze nie aż tak rozwinięte komunikacyjnie były.