Gdy przychodzi mi do głowy pomysł na nową makatkę , muszę najpierw z nim "pochodzić". Na początku jawi mi się zazwyczaj dość ogólnikowo. Na przykład jako temat. Powiedzmy , że tematem będzie deszcz. Świetnie, ale to za mało. Myślę, robię pierwsze szkice i powoli zaczyna się wyłaniać kształt przyszłej makatki. Teraz robię rysunek i wyrzucam z szafy stertę skrawków. Podejmuję decyzje co do kolorystyki, faktury i wybieram materiały. Nigdy nie traktuję rysunku jako szablonu. Traktuję go jako punkt wyjścia, szkic. Znajduję materiał na tło i zaczynam naszywać pierwsze elementy. I wtedy zaczyna się magia. Makatka prowadzi ze mną rodzaj dialogu. Godzi się lub nie na kształt, który jej nadaję. Gdy zgramy się , ja i makatka, praca idzie szybko, harmonijnie. Innym razem męczę się, zmieniam , wypruwam. Czasami muszę ja odłożyć na jakiś czas. Zdarza się, że nigdy nie powstaje. Tak było z " Aniołami zdrowia" , o których już pisałam wcześniej. Poniżej zamieszczam "Kobiety czekają". Pierwotnie miała to być jedna kobieta z psem, spacerująca po parku w deszczową i wietrzna pogodę. Ile ja się przy tej makatce naprułam! I widzicie co mi wyszło? Całkiem co innego, a "Deszczową dziewczynę" zrobiłam po kilku latach w nieco innym ujęciu i bez psa.
Oto ona:
Podarowałam ją Dance Kruszewskiej, kuratorce berlińskiej wystawy poświęconej polskiemu patchworkowi. Ale o tym będzie później.
Znam "deszczową dziewczynę" z widzenia :). Piękna jest.
OdpowiedzUsuńJEST PIEKNA!!! I wcale nie jest smutna, tylko zamyślona...
OdpowiedzUsuńKasiu - jeszcze raz najpiękniej dziekuje!!!! :)
:-)
OdpowiedzUsuń